Ten temat nie jest o istocie zdrady, bowiem wiele tutaj pojawiło się o niej słów. Ten temat jest o kreacjach dwóch głównych postaci filmu, dla mnie absolutnie genialnych. Fabuła "Niewiernej" jest stosunkowo prosta, choć muszę przyznać, że idealnie wyważona. Nie ma tu scen nieważnych, dłużyzn, obraz ma dobre tempo i ani na chwilę nie nuży widza. Wiem, co mówię, film został wyemitowany po północy (skończył się na kwadrans przed trzecią), a ja nawet nie ziewnąłem, mimo że nie zaliczam się do nocnych marków. Niemniej jednak, gdyby nie wyśmienite role D. Lane i R. Gere'a "Niewierna" otrzymałaby ode mnie siedem oczek na dziesięć.

Diane Lane - absolutnie boska kreacja. Nawet bez zbytniego eksponowania swoich walorów cielesnych potrafi podkręcić atmosferę. Jej spojrzenia, fascynacja młodym Francuzem, kokietujące uśmiechy (scena w barze z przyjaciółkami). Ta kobieta zna swoją wartość, wie jak wzbudzić pożądanie. Bardzo seksowna, bardzo piękna.

Richard Gere - prawdziwy dżentelmen. W pierwszej połowie filmu pozwala błyszczeć swojej partnerce, schodząc na dalszy plan. Być może takie zachowanie wymusiła na nim rola męża-ciepłej kluchy, ale i tak chwalę go za inteligentną grę aktorską bez zbędnych fajerwerków. Jego poziom, jako artysty, ujawnia się w scenach, kiedy musi dać z siebie maksimum i czyni to bezbłędnie (scena rozmowy z kochankiem żony). Szkoda, że w swej filmografii ten pan nie ma więcej podobnych ról dramatycznych.